wtorek, 5 stycznia 2016

Nowy rok, nowe miłości...

Jak mało kiedy... WRÓĆ! Jak NIGDY dotąd podsumowałam ubiegły rok i (jak na mnie) dość gruntownie przemyślałam ten rok.

Nowy rok - nowa ja. Gówno prawda najczęściej. Jednak chciałam zmienić coś więcej niż kolor lakieru do paznokcii kalendarz.

Oczywiście moi znajomi na facebook'u byli nieocenionym źródłem inspiracji. Część z nich schudnie lub zostanie "dzikiem na siłowni". Martwią mnie Ci, którzy nie wypiją alkoholu w 2016...mniej jednak niż Ci, którzy "poślubią przystojnego Araba" czy (tych nie zaproszę do domu i dziękuję fejsowi, że mnie uprzedził) Ci, którzy "zesrają się na dywan". Gorąco liczę, że Ci mniej wylewni są bardziej ambitni...

Ubiegły rok zaczął się wylewnie, bo od wyznania miłości.

Zaczął się też od oświadczyn. Piszę dla Was nadal jako "stara panna" :D spokojnie. O swojej noworocznej euforii rok temu pisałam tu.

"Mój terapeuta" mówi, że mam niesamowity dar przyciągania do siebie stalkerów.
Prawdziwego prześladowcę miałam jednego. Przeplatał wyznania miłosne groźbami karalnymi i historiami o odbieraniu sobie życia. Żyje. Przytył nawet.
Przeanalizowałam swoje zachowanie. Coś musi w tym być. Za dużo argumentów, które mają imię. 
Człowiek, który zawsze ma rację nie może się teraz mylić.

Lecimy z tym nowym rokiem. Dzyń! Wiadomość. Jeb...koleś, który wspomina buziaka sprzed zakończenia procesu formowania się mojej miednicy... Jak dawno temu to było (w domyśle: bo nie pamiętam sytuacji)? "10 lat i 4 miesiące". Wyobraźcie sobie jak musi pamiętać pierwszy seks... :| nie ze mną :)

Dzyń! Happy New Year! Propozycja odwiedzin. Z opcji wypicia wspólnej kawy dochodzi do wyznania miłości...i oświadczyn!

Kurwaaaaa! 2016 zaczyna się niewiele inaczej niż 2015... :|

Wspinam się więc na szczyty delikatności, empatii i chuj wie czego jeszcze, żeby delikatnie zasugerować, że...dzieci z tego nie będzie! No i, że  pomysł wspólnego życia jest tak realny, jak to, że Kim Kardashian zostanie twarzą PiS.
Luz, nie użyłam tego przykładu. Nawet przekleństw nie.

W mojej opinii było wybornie, "aktywno-pasywnie" i bez dawania złudnych nadziei.
Aczkolwiek moja niegdyś cenzorka, obawiam się, dodałaby "JAK NA CIEBIE... to delikatnie".
I pewnie miałaby rację, bo jeszcze 3 dni po tym chodzi mi to po głowie... Moje delikatne podejście pewnie wyglądało mniej więcej jak na tym obrazku...

Próżno szukać pomocy. Bo i gdzie?! Jakby jednak ktoś chciał mi palcem wskazać, co robię źle...BARDZO CHĘTNIE! Anonimowo, listownie, kulką z procy czy dla odważnych PROSTO W TWARZ. Serio. Całkiem serio.

A może sami mieliście takie nietrafione lokaty uczuciowe...?

Dajcie znać, zanim karma mnie dopadnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz