niedziela, 31 stycznia 2016

Kobieca logika

Dziś zobaczyłam bardzo prawdziwego mema. Mówił on, że faceci nawiązują relacje między sobą, przez obrażanie siebie nawzajem - mimo że nie mają tego wcale na myśli. Kobiety natomiast nawiązują relacje poprzez prawienie sobie komplementów, ktorych również wcale nie mają na myśli.

Cholera, faktycznie tak często jest. My kobiety niestety nie gramy drużynowo. Kopiemy siebie nawzajem. Schudła bez diety? Pewnie się nie chce podzielić w obawie przed konkurencją! Albo: Nowa kiecka? Ooohh tak dobrze w niej wygladasz, kobieco! I chwilę później do innej koleżanki: widziałaś? Wygląda jak dziwka, ale powiedziałam, że ładnie. Niech się dalej kompromituje...
  Przykro przyznać, ale słyszałam takie rozmowy.

Pozwólcie, że będę sobie dalej tak generalizować, pomijając wyjątkowość i nie wpisywanie się w ten klucz moich najbliższych kobiet i mnie samej ;)

Druga kwestia jest taka, że kobiety lubią dramaty. Podsycanie atmosfery, ubarwianie plotek i nadmierne reagowanie na jego zachowanie. Często działa to zerojedynkowo (jakkolwiek się to pisze? Bo dziś nie zamierzam sprawdzać) - wydaje jej się (co w jej mniemaniu oznacza, że WIE) i przyjmuje to za pewnik. Dalej dochodzą projekcje, emocjonalne rady przyjaciółek i hormonalna antylogika. Ot przepis na dramat!
Wstydźcie się drogie panie! Okrywajcie się rumieńcem ilekroć nie popełniacie wysiłku postawienia się z drugiej strony.

Czytanie między wierszami, czyli MOGŁEŚ SIĘ DOMYŚLIĆ.
Wiem, że staję przeciwko jajnikom, ale za to akurat wysłałabym na szafot! Jesteś dorosła, tak? Potrafisz składać zdania, tak? Zakładam, że w większości przypadków mówicie w tym samym języku... Z jakiego więc powodu nie możesz wyrazić siebie i powiedzieć wprost o co Ci chodzi?!?!
Co do cholery przemawia za tym, że oczekujesz, że on, niczym włamywacz, weźmie łom i wyważy wejście do Twojego mózgu? Gdzie tu logika przemawiająca za takim działaniem?
Przekonaj mnie, daj mi 16 powodów!

Ileż wojen na świecie, ileż łez wylanych...bo ON się nie domyślił... Nie moja droga! Ryczysz, boś durna i nie powiedziałaś wprost!

Drogie panie, pomyślcie nad tym. Dam Wam dziś spokój, zanim napiszę jak winię Was za zepsucie mężczyzn...

sobota, 30 stycznia 2016

Zmysłowe uwodzenie

Mężczyźni uwodzą przez uszy. Kobiety uwodzą przez oczy.
Mniej więcej taki morał płynął z kilku rozdziałów przeczytanej ostatnio przeze mnie książki.

Trudno się nie zgodzić. Faceci to wzrokowcy - żadna nowość. Kobieta, która chce być skuteczna, dba o obrazek, który dociera przez oczy do mózgu wabionego faceta.

Kobiety lubią słowa. Ba! Wypowiadają ich miliony! I bezczelnie oczekują, że faceci będą tego słuchać! Wróć! Słuchać i zapamiętywać!

Kobiety nie przerywają fcacetom głównie wtedy, kiedy mówią oni to, co one chcą usłyszeć. I nie, nie jest to definicja spalonego...z całą pewnością!

Uwodzenie kobiety to pochlebstwa i mówienie o doświadczeniach... o tym jak pięknie wyglada rano (wierutne kłamstwo nr 1!) i o tym jak dobrze on się przy niej czuje, jak nigdy dotąd przy żadnej innej...

Powszechnie mówi się, że faceci nie mówią o uczuciach. Oni lubią akcję. Przechodzą do czynu. Okazują uczucia.

I w sumie ja to rozumiem. Nie wiem czy wynika to z tego, że przed porodem moi rodzice byli przygotowani na Maćka, Łukasza albo Kacpra czy dlatego, że mój mózg zwyczajnie jest zaprogramowany do działania.

Drogie panie, otóż mówienie o uczuciach ma tyle samo sensu, co opowiadanie ze szczegółami o ostatnim orgazmie, kiedy stoi przed Wami dziewica. I tak nie pojmie, do póki nie poczuje...

Do ubiegłego tygodnia brak umiejętności mówienia o uczuciach uznawałam za moją wadę. Ciążyła mi.
Dzisiaj wiem, że mam skazę i mówię o niej, z resztą jak dotychczas, otwarcie. Różnica polega na tym, że wiem, że jej nie potrzebuję. Jak usłyszałam (kolejny raz dając się uwieść) - nie ma potrzeby dyskusji o uczuciach, kiedy je okazujesz.
Odkrywanie nowych smaków przy śniadaniu, do którego nie przyłożyłam ręki, było podwójnie smaczne :-)

Uczucia trzeba umieć zobaczyć. Trzeba je czytać z codziennych gestów. Tylko wtedy objęcie w talii, spowodowane budzikiem uruchomionym o 6.20 i przestawionym w tryb drzemki, wywołuje uśmiech...
 
To jak mówić o seksie i seks uprawiać. Znowu pozdrawiam czytelniczki 50 Twarzy Grey'a. Nie czytałam. Powiedzmy, że pominęłam wykład dla zachowania energii do zaliczenia ćwiczeń ;)

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Łzawy optymizm

Płakałam. Pierwszy raz w tym roku.
Zasadniczo dzieje się to jakieś pięć do siedmiu razy w roku... Pocieszam się faktem, że będę mieć może szybciej za sobą...

Obudziłam się z kurwaaa! na ustach. Nie wiem, czy wstałam lewą nogą. Prawdopodobnie tak. Wiem, że było z pewnością za późno. O godzinę.
Później było już tylko dziwnie.

Dziwny też nastrój złapał mnie w wieczornej drodze do domu. Łzy. Nie umiem tego robić. Znam laski, które płaczą na zawołanie. Dużo w życiu dzięki temu osiągnęły. Nieważne.

Przypomniałam sobie jak bardzo tego nie lubię. Złości mnie to. Jest szalenie bezproduktywne. To znaczy niby produkujesz łzy, ale studni w Afryce tym nie napełnisz. Nawet nie podlejesz storczyka.
Bezsensowne to Wasze płakanie, ziemianie! Jedyne co to zmienia, to kolor twarzy na czerwony, makijaż na "byle mnie nikt nie widział" i ból głowy z zera na mocną trójkę w pięciostopniowej skali.

Oddycham miarowo i łapię się na tym, że mój mózg nie wysyła nakazu uruchomienia łzowego taśmociągu tylko szuka zaciekle rozwiązań.

Nic to. Kontemplowanie dywanu i ściany wzorem depresyjnych bohaterek kinematografii też raczej nie ma mocy sprawczej...

Mój optymizm jest na takim poziomie, że zbija piątkę z górnikami pod ziemią. Pozytywy? Makijaż nie rozmazał się tak bardzo jak myślałam. Bielizna pasuje mi kolorystycznie do szlafroka. To mnie  nawet trochę uśmiecha.

Tymczasem projekt życie toczy się dalej...
Gorąca kąpiel jest zawsze spoko. Czas oczyścić ciało i czakry.

Nie wypłakałam puenty. Przykro mi, wcale.

Bądźcie dzielni :)

wtorek, 5 stycznia 2016

Nowy rok, nowe miłości...

Jak mało kiedy... WRÓĆ! Jak NIGDY dotąd podsumowałam ubiegły rok i (jak na mnie) dość gruntownie przemyślałam ten rok.

Nowy rok - nowa ja. Gówno prawda najczęściej. Jednak chciałam zmienić coś więcej niż kolor lakieru do paznokcii kalendarz.

Oczywiście moi znajomi na facebook'u byli nieocenionym źródłem inspiracji. Część z nich schudnie lub zostanie "dzikiem na siłowni". Martwią mnie Ci, którzy nie wypiją alkoholu w 2016...mniej jednak niż Ci, którzy "poślubią przystojnego Araba" czy (tych nie zaproszę do domu i dziękuję fejsowi, że mnie uprzedził) Ci, którzy "zesrają się na dywan". Gorąco liczę, że Ci mniej wylewni są bardziej ambitni...

Ubiegły rok zaczął się wylewnie, bo od wyznania miłości.

Zaczął się też od oświadczyn. Piszę dla Was nadal jako "stara panna" :D spokojnie. O swojej noworocznej euforii rok temu pisałam tu.

"Mój terapeuta" mówi, że mam niesamowity dar przyciągania do siebie stalkerów.
Prawdziwego prześladowcę miałam jednego. Przeplatał wyznania miłosne groźbami karalnymi i historiami o odbieraniu sobie życia. Żyje. Przytył nawet.
Przeanalizowałam swoje zachowanie. Coś musi w tym być. Za dużo argumentów, które mają imię. 
Człowiek, który zawsze ma rację nie może się teraz mylić.

Lecimy z tym nowym rokiem. Dzyń! Wiadomość. Jeb...koleś, który wspomina buziaka sprzed zakończenia procesu formowania się mojej miednicy... Jak dawno temu to było (w domyśle: bo nie pamiętam sytuacji)? "10 lat i 4 miesiące". Wyobraźcie sobie jak musi pamiętać pierwszy seks... :| nie ze mną :)

Dzyń! Happy New Year! Propozycja odwiedzin. Z opcji wypicia wspólnej kawy dochodzi do wyznania miłości...i oświadczyn!

Kurwaaaaa! 2016 zaczyna się niewiele inaczej niż 2015... :|

Wspinam się więc na szczyty delikatności, empatii i chuj wie czego jeszcze, żeby delikatnie zasugerować, że...dzieci z tego nie będzie! No i, że  pomysł wspólnego życia jest tak realny, jak to, że Kim Kardashian zostanie twarzą PiS.
Luz, nie użyłam tego przykładu. Nawet przekleństw nie.

W mojej opinii było wybornie, "aktywno-pasywnie" i bez dawania złudnych nadziei.
Aczkolwiek moja niegdyś cenzorka, obawiam się, dodałaby "JAK NA CIEBIE... to delikatnie".
I pewnie miałaby rację, bo jeszcze 3 dni po tym chodzi mi to po głowie... Moje delikatne podejście pewnie wyglądało mniej więcej jak na tym obrazku...

Próżno szukać pomocy. Bo i gdzie?! Jakby jednak ktoś chciał mi palcem wskazać, co robię źle...BARDZO CHĘTNIE! Anonimowo, listownie, kulką z procy czy dla odważnych PROSTO W TWARZ. Serio. Całkiem serio.

A może sami mieliście takie nietrafione lokaty uczuciowe...?

Dajcie znać, zanim karma mnie dopadnie.