środa, 17 grudnia 2014

Rekrutacja

Mam dar. Niewątpliwie.

Dar do cyklicznego komplikowania sobie życia. Potem zarządzam sytuacją kryzysową. Ot, menadżer własnego życia. Na przestrzeni czasu, wyzwań i kryzysów powstał w moim życiu wakat. Z całym szacunkiem dla parytetów - damskie, kluczowe stanowiska są już obsadzone. Więc: MĘŻCZYZNA. Zdecydowanie.

Wakat na stanowisko dyrektora do spraw damsko-męskich relacji w moim życiu, którego zadaniem będzie zarządzanie moją miłością.

Wymagania?
- Brak potrzeby bycia rycerzem. Radzę sobie sama. Świetnie. Opiekun-ocieracz łez umrze
przy mnie z braku spełnienia.
- CIERPLIWOŚĆ. Wiem, że bywam trudna.
- Inteligencja. Koniec wyrzeczeń. Interpunkcja. Zdania złożone. Nie chciałabym, aby czytał o tym w googlach.
- Szacunek dla potrzeby snu. Mile widziany ktoś, kto nie żyje tylko po ciemku. Człowiek. Nie nietoperz.
- Zagojona pępowina, po odcięciu od rodziców. Szczególnie od matki.

Ładne opakowanie i magiczne łóżkowe sztuczki - daj boże.

Podanie, 3 zdjęcia - niekoniecznie.
Okres próbny, na ćwierć etatu.

środa, 3 grudnia 2014

Inauguracyjne przecięcie wstęgi

Dzień dobry.

Dziś nastąpiło uroczyste przecięcie zielonej wstęgi. Tym samym drzwi, ktore w zasadzie nie były zamknięte, zostały otwarte. Taka sytuacja.

Dziś biometr jest bardziej korzystny. Pijany sasiad zachwyca się młotem. Drugi sąsiad z kotem na ręku opowiada o życiu i oferuje arsenał swych śrubokrętów i innych męskich zabawek. Wszystko za możliwość oddania mojej starej futryny na złom.

W domu kurz. Może lepiej nazwać go szronem? Tak, zdecydowanie.

Szadź osiadła na wszystkim. Jest malowniczo. Prawie jak świąteczna atmosfera.
Pachnie palonym drewnem z kominka (przed chwilą było wiercone w drewnie).
Powinnam teraz upiec jabłka i rozpylić pomarańczową woń.

Sielanka.

W tle słychać kolędnika z wiertarką w radosnym "ja pierdole" oraz "by to chuj".
Wypatruję reniferów.

W życiu czasem trzeba zamknąć drzwi

W ciągu dnia wielokrotnie przekraczamy jakieś drzwi. Wychodząc z domu do pracy. Drzwi sanochodu czy autobusu. Drzwi w pracy. Przejście przez drzwi ma wymiar metaforyczny. Wychodzimy z autobusu, drzwi zamykają się same. Zakończyliśmy etap podróży. Nie robi nam to zupełnie nic. Nie myślimy o tym. Na ogół.

Wczoraj miałam nadzieję zamknąć drzwi "starego" życia. Wejścia w dorosłe, samodzielne życie. Nieudanego zwiazku. Remontu, który był częścią związku, a z którym zostałam po zamknięciu drzwi za Panem Niewłaściwym. MIAŁAM NADZIEJĘ.

3h kucia żelbetowej konstrukcji mojego bloku. Nie, nie jest to moj ulubiony gatunek muzyczny. Kłótnia z sąsiadką, której dorosły syn... uczyć się nie mógł do ważnego egzaminu, ktory czekał go w kolejnym dniu. Pijany sąsiad z hasłem "pierdol pan, chodź na kielicha!". I powtarzane niewyraźnie "o kurwa". Powtarzane tym częściej, im bliżej była godzina 20.00. Kiedy kurz opadl wzielam sie za jego ścieranie. Był wszędzie.
Każde "kurwa, ja pierdole" potęgowało we mnie niepokój. Słusznie. Lawina przekleństw doprowadziła aż do "no kurwa nie da się, te drzwi się nie zamkną".

Po uprzątnięciu gruzu.

Noc idzie. Spać trzeba. Wiem już, ze jutro do pracy nie pójdę. Szefowa tez już wie. Biorę więc zieloną wstążkę (wszak zielony to kolor nadziei) i przewiązuje ją przez otwór na klamkę i zaczepiam wstążkę o klamkę od drzwi do łazienki. Metafora zamka Gerdy. Ułuda bezpieczeństwa.
Rozważam jeszcze pożyczenie od kogoś psa na noc lub casting na bezsennego księcia.
Chrzanić to. Dam radę.
Jak zawsze.