Proza życia.
Nic tak nie cieszy w tym kraju jak krzywda bliźniego (frustracja). Jednak lubimy sielankę i potrzebujemy wierzyć, że taki świat też istnieje. Choćby u innych. To znaczy, że JEST NADZIEJA.
Dlatego poczułam, że walentynkowo jestem Wam coś winna.
Te wszystkie kłócące się pary, obrażone dziewczyny! Nadąsane miny i dłonie, które dziś się nie trzymają. Słodkie.
Rozsądnie za to poddał pod wątpliwość sens okazywania miłości kawałkiem pizzy, różą ze złotą wstążką czy czymś bardziej wyszukanym/kosztownym, tylko dlatego, że ktoś powiedział, że dziś trzeba.
Dziś nie uległ psychologii tłumu i dostał karę - kwaśna mina wybranki serca, szlaban na seks albo brak czystych skarpetek przez tydzień.
Jutro koledzy powiedzą - idziemy do klubu ze striptizem, chodź! Zastanowi się dwa razy i...pójdzie za tłumem. On już wie, że tak trzeba. I wiesz co? W tym dniu i w tej sytuacji psychologia tłumu nie będzie czymś super, ani sweet. Nie będzie nawet OK.
Chociaż nie odbieram sobie możliwości celebrowania ich też jutro.
Czy na miłość trzeba mieć wyznaczony dzień? Nie sądzę.
Można mieć dzień na słodkie, na tłuste. Można mieć dzień chłopaka i mężczyzny (i nadal nie wiedzieć, który powinieneś celebrować), można mieć dzień kobiet albo dzień wolnego.
Nie wydaje mi się żeby ludzie byli tak bezduszni czy zapracowani, żeby okazywanie uczuć trzeba było wpisywać im w kalendarz.