środa, 29 kwietnia 2015

Zło i małe szczęścia

Jestem złym człowiekiem - pomyślałam analizując ostatnie miesiące. Przez ten czas wiele spró...doświadczyłam wiele. Tak, doświadczyłam - to zdecydowanie lepsze słowo.
Jestem złym człowiekiem, bo niczego nie żałuję i w ostatecznym rozrachunku otwarcie przyznaję: jestem szczęśliwa. Wiem, wiem...w tym kraju się tak nie mówi.

W zasadzie niczyja krew się nie polała, nie powstała lista złamanych serc...Może jednak nie jestem zła? Wiem, próbuje się wybielać we własnej głowie. Michael Jackson nie wyszedł dobrze na wybielaniu...

W tym czasie powstała lista wspomnień, obrazów, do których będę chętnie wracać. Z uśmiechem. Z niedowierzaniem. Z rumieńcem na policzku, czasem.

Jest też lista imion. Ulubionych liter alfabetu. Różni ludzie. Wszyscy barwni, ciekawi, bogaci wewnętrznie i o różnych doświadczeniach życiowych. Doceniam wszystkich z osobna i życzę im jak najlepiej.

I właśnie teraz, pisząc poprzednie zdanie, łapię się na leniwym, błogim uśmiechu wywołanym na skutek wspomnień długości mgnienia migawki przelatujących tabunem przez moją głowę.

Bądźcie wdzięczni i cieszcie się z małych szczęść i sukcesów. Suma małych radości będzie Was dalej niosła do radości z rzeczy wielkich i ważnych, ale nie pozwoli Wam tak łatwo podciąć skrzydeł czy podkulić ogona.

:)

środa, 22 kwietnia 2015

Trzykrotność uśmiechu

Nie, nie obudziłam się dzisiaj z mentalną erekcją wynikającą z poczucia własnej wartości i kobiecości. Naprawiam to przed lustrem kilkoma pociagnieciami tuszu. Jest dobrze.

Wychodzę z domu. Wcześniej niż ostatnio. Wita mnie słońce. Tuli, czule. Wdycham wiosnę. Powietrze jest jakby mgliste. Owocowe drzewka, posadzone kilka tygodni temu, właśnie zakwitły. Wiosna!
To dobry tydzień. Wszystko dzieje się x3. W poniedziałek trzecie odświeżenie znajomości. Był to też dzień przyjacielski x3. Wtorek: praca, paintball,prasowanie. 3x P. Wczoraj inna literka sponsorowała emocje. Również x3.

Idę uśmiechnięta. Wulkan pozytywnej energii. Bez suplementacji kawą i energetyczną muzyką.

Z życzeniami nieprzyzwoicie udanego dnia,
ja ;)

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Jestem króliczkiem, czyli "zerwane więzi"

"Po co łapać króliczka, skoro tak przyjemnie się go goni?" - pytał Łona w jednym ze swoich numerów. Mówcy motywacyjni dodają, że w dążeniu do celu nie sam CEL jest istotny, lecz DROGA, jaką pokonujemy, aby go osiągnąć.
Ta droga nas wzbogaca, weryfikuje nasze działania. Często też samo dążenie do celu i pokonywanie własnych granic jest na tyle przyjemne, że oddalamy w czasie to złapanie króliczka. Bo przecież kiedy go złapiemy, nie będzie już za czym gonić.
 
Mężczyźni lubią gonić. Lubią zdobywać. Mają to zakodowane w biosie. I ewolucja tego nie zmieniła. Mają też wybiórczą pamięć, elastyczną (pamięta to, co wygodne. Nie to, co potrzebne).

Każdy ma swój krzyż. Podobno. Każdy albo wielu z nas ma swój bumerang. Osobę, która nie jest w naszym życiu na stałe, ale czesto do niego wraca. Jak bumerang. Im króliczek mniej osiągalny, tym bardziej nęci by za nim pobiec. To nr 1.

Hitem drugiego miejsca jest lepsza,  męska wersja mnie. Przeraża i ciekawi. Jednak są relacje, którym zwyczajnie nie poświęca się większej uwagi. Tak bywa. Rozsądek.
Jednak człowiek, który po miesiącu nagle się pojawia...hmm... idź być przystojny gdzieś indziej. Proszę.
 
Do trzech razy sztuka.

Zaproszenie. Nie znamy się. Nie sądzę. Wysyłam wiadomość i zapominam. Po tygodniu dostaję odpowiedź. Robię wielkie oczy i łapię się za głowę.
Poznaliśmy się 2 lata temu! Dwa!
Chyba mam prawo nie pamiętać?
Jeśli znajdujesz mnie po 2 latach... wstaję i biję brawo!

Nie mam dni płodnych. Nie ma też pełni. 3 dni. 3 imiona. Co jest do cholery?! Nie znajduję wytłumaczenia.

Boję się, że jutro spotkam miłość z przedszkola albo chłopaka, który przy użyciu węża ogrodowego robił dla mnie tęczę i bronił mnie przed pająkami ❤

Moje pluszowe serduszko przegląda męski alfabet. Jak w grze w państwa miasta... X, Y, Z... słodki losie, powiedz STOP.

sobota, 18 kwietnia 2015

Ugotowana znajomość

Chyba się starzeję - pomyślałam, zacierając w kuchni ostatnie ślady kulinarnych zmagań. Zmagania te w efekcie dały dwudaniowy obiad, co z pewnością mogłoby zaskoczyć moich bliskich a nawet mój żołądek...
 
...jakąś chwilę żyję sama ze sobą a mimo tego nadał potrafię siebie zaskoczyć. Związek idealny? ;) spokojnie, żartuję.

Wracając do wątku głównego...rzucam hasła: obiad, zaskoczenie, zwiazek.

Nie często jest okazja, żeby gotować komuś, kto Ci się oświadczył. Nawet jeśli oświadczyn było więcej niż 1 sztuka.

Jeśli mężczyzna chwilę później, patrząc Ci głęboko w oczy, z uśmiechem i spokojem, z powagą recytuje każde słowo przysięgi małżeńskiej... to nawet moje policzki potrafią się zarumienić.

Nie ugotowałam czarnej polewki.

Nie umiem.


Smacznej soboty, pełnej uśmiechu :)