sobota, 31 października 2015

Zakochałam się

Halloween. Dookoła ludzie z krwią pod oczami, pod nosem czy na czole. Plus ja. I mój nienaganny, zrobiony nie dalej niż godzinę wcześniej, makijaż.

Wysiadam z autobusu. Muzyka w słuchawkach mnie niesie. Jakbym grała w teledysku. Zielone światło. Przechodzę na drugą stronę. On.

Na ogół ludzie opisujący miłość od pierwszego wejrzenia mówią o przyspieszonym biciu serca i spoconych dłoniach.

Ja
Pamiętam światło, kolory, minę i kolor oczu. Ja się uśmiecham. Zdaje się, że serce przestało bić a ja przestałam oddychać. Patrzymy sobie w oczy. Widzę ten błysk. Cholera! Jeśli umiałabym malować i namalowłabym mój męski ideał to...pewnie nie byłoby tam roweru. Reszta zgodnie z obrazkiem. Wizualny IDEAŁ. Tracę pewność siebie. On zwalnia. Patrzymy na siebie. Idę dalej i modlę się w duchu, żeby go zobaczyć. Jeszcze raz. Zapamiętać. Odwracam się. Zawraca. Jedzie powoli...

Obyś mi się przyśnił...

I zaczynam tęsknić za albańskim YES or NO. Pewnie teraz pisałabym o pierwszej randce...

piątek, 30 października 2015

Gorączka piątkowej nocy

Rób to, co sprawia Ci szczęście.
Proste co?
A jednak tak mało osób to robi.
Będąc w szczęśliwym momencie życia co jakiś czas dowiaduje się, albo znajduję dowody na to, że moje życie jest..hmm nietypowe? Żeby nie powiedzieć...pojebane.
Ja je nadal lubię! Nie zrozumcie mnie źle!

Impreza. Miały być "tłumy" - jest kameralnie. Mogło być czerstwo, jest zabawnie. Na parkiecie znajduję bratnią duszę. To samo wyczucie rytmu - jeśli nie lepsze. Płynne, miekkie ruchy. Genialne zgranie. Kątem oka widzę, że ci, którzy to widzą...lubią ten obrazek.
Jak nie lubić dwóch wijących się, krągłych gdzie trzeba, damskich ciał?
Tak, damskich.
Bawimy się. Taniec jest zabawą. Razem. Osobno. Ze wszystkimi dookoła. Trochę żartów z rozochoconych wizją trójkąta panów ze wzwodem...
Po kilku godzinach wychodzę wytańczona, szczęśliwa i... zaskoczona. To pierwsza impreza, z której wychodzę z numerem telefonu innej kobiety ;)

Taksówka. Duża korporacja. Możliwe, że już z nim jechałam. Jakieś...min.4 miesiące temu. Mówi, że mnie pamięta, nawet przytacza treść rozmowy... bez pomocy trafia pod mój blok. Jestem zdziwiona.

Jest 4.45. Liczę, że na fali tych zaskoczeń, panowie, którzy o 7 rano będą się przechadzać po rusztowaniu za oknem przyniosą mi śniadanie. A potem znikną. Ot spełnienie mojej coweekendowej fantazji.

Śpijcie dobrze, aż się obudzicie. ;) a później MIŁEGO DNIA :)

środa, 28 października 2015

Czy wypada być feministką?

Zainspirowana jednym z wykładów TED poczyniam refleksję na temat płci. W dzisiejszych czasach nie jest łatwo być kobietą. Wcześniej też nie było lepiej. Czy będzie? Zależy. Od nas.

Rodzimy się i mamy być kruche. Starszy brat ma nas CHRONIĆ. Mamy być schludne i miłe. Mamy się dobrze uczyć. W zasadzie mamy się uczyć bardzo dobrze... bo dziewczynce nie wypada mieć trójki. Chłopiec już może. Szczególnie jeśli jest sprawnym osiłkiem lub atletą.

Jako dziewczynki mamy siedzieć prosto z nogą na nogę. Mamy uważać na zadzierającą się na wietrze kieckę... mamy się zakryć! Bo nie wypada. Na egzaminy, rozmowy kwalifikacyjne itp. mamy stłamsić naszą kobiecość. Najlepiej jest schować ją pod garniturem lub czymś na kształt schludnego worka. Inaczej nikt nie potraktuje Cię poważnie. I tak od młodych lat zaburza się seksualność, poczucie własnej wartości, pewność siebie... Za kilkanaście lat te cechy, a raczej ich brak czy deprawacja, będą wpędzać te kobiety w bylejakie związki lub prowadzić na terapię...

Hej! Nie chcę udawać faceta! Szacunek należy mi się tak czy inaczej! I strój (dopóki nie narusza ogólno przyjętych norm) - nie powinien mieć na to wpływu. Żadnego.

Musimy umieć (a najlepiej lubić) sprzątać. Nikt nie będzie chciał żony, która nie umie zadbać o dom. No i gotowanie. Powinnyśmy mieć to w DNA. Powinnyśmy się w tym spełniać. Jeśli nie gotujesz lub gotujesz źle... Twój mąż pójdzie stołować się do sąsiadki lub koleżanki. A ona, od wspólnych posiłków, może spuchnąć na kilka miesięcy i dać mu dziecko.

Mamy być mądre - ale nie za bardzo. Facet nie może czuć się przy nas głupio. To komplikuje erekcję. Mamy mieć swoje zdanie. Jednocześnie też mamy wiedzieć, kiedy je przemilczeć i postąpić wbrew sobie, bo tak będzie lepiej.
Mamy odnosić sukcesy i robić karierę - ale nie za duże! Czemu? Bo będą mówić, że sukces zawdzięczasz kobiecym atrybutom a na szczyt weszłaś na kolanach. W najlepszym przypadku nazwą Cię karierowiczką lub powiedzą, że idziesz po trupach.

Mamy dobrze zarabiać, żeby mieć za co wyglądać i kupić krewetki dla gości... i piwo dla męża. Może nawet najpierw to piwo - szczególnie jeśli nie wyglądasz. Zarabiać nie wolno kobiecie za dużo. A już na pewno nie więcej niż mąż. A jeśli zarabiasz więcej... to i tak nie wolno Ci o tym mówić. Nie chcesz go chyba wykastrować, prawda?

Masa wyzwań, co? Pewnie! Dodaj do tego huśtawki hormonów, comiesięczny okres albo ciążę. Aaaa i po ciąży najlepiej w 2 tygodnie wróć do rozmiaru 36... przecież celebrytkom się udaje!

Nie twierdzę, że bycie facetem jest pozbawione minusów. W końcu mierzycie się z naszymi hormonami... Od dziecka macie być twardzi, nieustraszeni i nawet jeśli się boicie - nie wolno Wam tego pokazywać. A później panie płaczą, że misio nie jest czuły i wylewny... tak ma zaszyte w biosie, od dziecka...

Dziecko to nie zabawka. To nie lalka do ubierania w najnowszą kolekcję Zary czy Gucci. Każdy gest i słowo rodzica ma znaczenie i może znaleźć odbicie w dorosłym życiu.

Mam mądrych rodziców, których Projekt DZIECKO przebiegł powyżej oczekiwań. Nie byłam dziewczynką, której coś wypada bądź nie. Pozwolili mi smakować i doświadczać, pozwolili podejmować własne decyzje i popełniać swoje błędy. I za to jestem im szalenie wdzięczna. Bo na koniec dnia to ja zasypiam szczęśliwa z podjętych decyzji. A oni? Oni mogą spać spokojnie, wiedząc, że jestem szczęśliwa :) DZIĘKUJĘ.

P.s.: pisane w sukience i w butach na obcasie. Nie jestem smutną feministką w spodniach, która nie potrafi sobie nikogo znaleźć ;)

sobota, 24 października 2015

Remont związku

Od jakiegoś czasu stałam się powiernicą damsko-męskich problemów i wzajemnych żali. I jest to o tyle zabawne, że od roku mieszkam sama i zdaje się, że jestem singielką (mniej lub bardziej ;) ).
Oczywiście doceniam to zaufanie i jak we wszystkim chce być dobra, jeśli nie najlepsza. Dla zapewnienia szerszego spojrzenia na problem - omawiam go z przedstawicielem płci przeciwnej, który szalenie zna się na ludziach. Nie mamy swoich związkowych problemów, więc omawiamy cudze ;)
Oboje szybko stwierdzamy, że remont rzeczywiście potrafi zabić nie jeden związek i zakopać damskie libido głęboko pod ziemią. Wszak seks jest w głowie. A ja, po ubiegłym roku, czuję się ekspertką w temacie związku libido z remontem. Albo nawet braku libido, czy w efekcie... braku związku.
To tak w dużym uproszczeniu.
Nasi znajomi remontują się na potęgę, dostarczając nam przy tym przykładów w ilości godnej socjologocznych badań.
Kobiety są wielozadaniowe. Lubicie to, kiedy jedną ręką robią Wam kawę a drugą prasują koszulę. Możecie jednak nienawidzić tego, kiedy patrząc jak prężycie muskuły, będąc na górze, myślą o tych dwóch kafelkach, których nie chciało Wam się wczoraj przyciąć. Kobiety też nie lubią, kiedy (na chwilę przed wielkim "O") otwierają oczy i widzą tę krzywo położoną tapetę.
Później pojawia się myśl: skoro wszystko w tym domu robimy na tzw "odpierdol" to może tak zrobię Ci loda. Na chwilę przed końcem dam Ci krem i chusteczki i powiem- dokończ sam albo ja zrobię to jutro, bo... (tu wstaw dowolną wymówkę) np. zaraz będzie Na Wspólnej...
Jak w każdym badaniu muszą być hipotezy i wnioski.
Hipoteza: samodzielnie wykonywany remont ma negatywny wpływ na damsko-męskie relacje. POTWIERDZONA.
Sprawa komplikuje się wprost proporcjonalnie do ilości wystąpień "nie dzisiaj" i "jutro to zrobię".
Wnioski: tu pozwolę sobie zacytować męskie podsumowanie badań: "im kobieta jest szcześliwsza, tym lepszy jest Orgazm (autorka: celowo przez wielkie O). Im lepszy orgazm, tym lepszy status superman'a otrzymujesz. To z kolei zwiększa Twoje poczucie pewności siebie, które przekłada się na lepszą pracę, praca na wynagrodzenie. A wynagrodzenie sprawia, że Twoja firma staje się atrakcyjna dla przyszłych pracowników".
Mocny związek przyczynowo-skutkowy, co? :)
Panowie, macie moc i jak widać - wiele od Was zależy :)
Mam nadzieję, że jutro, na koniec dnia, Wasze listy rzeczy do zrobienia będą odhaczone.
I zmiana daty na kolejny dzień NIE jest rozwiązaniem!

wtorek, 20 października 2015

Co było w mojej kawie?

Jest 20.30. Wtorek.

Ogarnęłam social media. Ogarnęłam mieszkanie. W zasadzie sobotnie porządki są już za mną. Na pralce stoi szklanka wody mineralnej na rano. Nie, nie prognozuje kaca. Nie ma po czym. W kuchni w kubku torebka herbaty czeka na poranny wrzątek. Eliminacja zbędnych o poranku czynności.
Pośpiewane. Potańczone. Za zimno na bieganie. A energii mam tyle, co elektrownia atomowa! A skupiona jestem tylko pod względem fizycznym. W sensie jeszcze się nie rozpłynęłam...
 
To już drugi dzień. Serio zaczynam się zastanawiać czy ktoś mi czegoś do jedzenia nie sypie...?!
W pracy. Przecież nie w domu. Tu nie ma kto.

Ale w pracy? W czasie napięcia przedmiesiączkowego mogłabym się raczej spodziewać diazepamu, melisy, nawet środków na przeczyszczenie... jednak to ma inne działanie, raczej ;)

Dopalacze? Sklepy pozamykane. Dostęp chyba trudny. A i dawka jakaś przyzwoita.  Ktoś by się musiał na tym znać. W końcu ciągle żyję. Albo amator...bo cel był inny...

Hmm narkotyki? Działanie bliższe temu, co się ze mną dzieje... koks, kryształki czy amfetamina? Hmm czy to może mieć sens? Niby się lubimy, ale nie sądzę, żeby ktoś aż tak chciał we mnie inwestować ;)

Popadam w paranoję. Za dużo ostatnio Korwina i Macierewicza...
Dodałbym puentę, ale aktualnie moje myśli są już w Warszawie, Wilnie, malują się na urodziny i zjadłabym smalec. W piosence coś o wiśniach. Aaa szarlotka! Miałam przepis znaleźć. To pa!

niedziela, 4 października 2015

Sobotnie rewolucje

Jest sobota. Chciałabym, co? Pewnie, bo jest poniedziałek, rano. ;) Jednak napiszę o sobocie.

Prozaiczna czynność, z resztą niezbyt lubiana - wyrzucenie śmieci - pozwala mi rozpocząć dzień komplementem.

Wychodzę. Koszulka z dekoltem, opaska. Wszystko trochę pin up. Zaraz mam gotować, a wtedy lubię czuć się inaczej niż jak kura domowa. Jak już podchodzę do kuchenki...jestem ubrana kobieco albo niekompletnie ;) idąc za teorią "nawet ubrana pachniesz seksem" - mogłabym gotować w roboczych drelichach ;)

Śmieci. Koszulka. Na dziesiątym piętrze pootwierane okna, jakiś burak wietrzy łokcie na parapecie. Raczy swoją muzyką pół osiedla. Playlistę ma bogatą we wspomnienia jak jarzynowa na szkolnej stołówce, która pamięta pomidorową z poniedziałku, grzybową z wtorku i brulselkę ze środy...
Nagle słyszę "ej fajne piersi"...i udaję, że nie słyszałam. Dotychczas myślałam, że są zdecydowanie za małe, żeby ktoś je dostrzegł z 10.piętra. ;)

Jutro biegnę 10km. Jeszcze nie wiem, że będę równie dumna co zaskoczona swoim sukcesem. Tymczasem topię tłuszcz. Nie swój. Nie z Chodakowską. Smalec topię - na pierogi.
W tym momencie nie mam pojecia, że zrobimy ich z 50. Nie wiem też, że odkryję, że gotowanie z może być jeszcze przyjemniejsze niż gotowanie dla. ;)

piątek, 2 października 2015

Zakupowe refleksje społeczne

Poszłam na zakupy. Jak zawsze była to okazja do poczynienia obserwacji.

1. Mężczyźni
Są jeszcze na tym świecie mężczyźni, na których chce się zawiesić oko. Nie dlatego, że czekasz na moment, w którym jego twarz zacznie zmieniać kolory na znak niedotlelnienia mózgu, na skutek noszenia zbyt ciasnych spodni...
Badania podają, że aktualnie na 100 panów w Polsce (szczególnie w dużych miastach) przypada 111 kobiet. Po odjęciu impotentów i kastratów noszących rurki - sprawa zakrawa o klęskę nieurodzaju.

Widziałam dwóch mężczyzn dzisiaj podczas zakupów. Jeżeli pierwszy z nich ma partnerkę, która ma walorów estetycznych choć w połowie tyle, co on - chcę zobaczyć ich seks-taśmę. Serio.

Widziałam też kilku takich, o których byłabym się potknąć, których ominięcie szerokim łukiem to za mało. Dlaczego? Bo boję się, że ich pizdowatość może być zaraźliwa a wspólne stanie zbyt długo w jednej kolejce może zsynchronizować nasze cykle miesiączkowe!

2. Akcja lato - akcja zima.
Na lato każdy robi formę. "Każdy". Ja swoją spotkałam po lecie, ale jeszcze przed urlopem. I szczodrze zaliczam sobie plusika ;)
W zimę jest zimno (ta daaa! Szok,co?). Zima jest jak małżeństwo. Można już tyć, zapuścić się i zdziadzieć. To też sklepy przychodzą z pomocą. Oprócz depresyjnych kolorów serwują opasłe worki, maskujące owersajzy (uwielbiam ponglisz!) i swetry jak po starszej siostrze. Nie, kurwa nie! Odmawiam bycia modną w tym sezonie.

3. Małolaty
Ja nie wiem skąd te nastoletnie kurwiszcza biorą pomysły na te geometryczne albo graficzne brwi! Nie wiem czy robią to tuszem z drukarki, taśmą izolacyjną czy markerem. I skąd pomysły na te kanciate kształty, albo kreski po samą skroń?! Szablon do tego musi być dostępny w castoramie i to w korzystnej cenie, bo to jest zbyt popularne, żeby było drogie...
Serio mnie to przeraża. Panowie, pierwsze randki - tylko na basenie. Może Joker kryje w sobie fajną dziewczynę..?

Jeszcze jedno. Te, które mają pryszcze vel trądzik nie malują tych fresków na czole.
Wniosek? Gdybym miała teraz córkę w tym wieku...każdego dnia modliłabym się o jej pryszcze. Dawałabym jej jakieś pseudokosmetyki, mówiąc, że to kolejny genialny środek do walki z tym problemem. W końcu nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg! Prawda? :)
Matka & córka - great team.
Co tu dużo mówić...matką będę świetną!
;)
P.s.: nic nie kupiłam.
P.s.2: sushi się nie liczy - nie jestem gejszą, żeby się w sushi "ubierać".