Technologiczna rewolucja niesie za sobą masę udogodnień. Owszem. Dzięki niej można mieć stały kontakt z koleżanką, która wyjechała za granicę, z ciocią z Ameryki (i obserwować jak się starzeje i zapomina pokskich słów). Można uczyć się języków, oglądać porno, kraść muzykę i filmy, czytać książki czy kupować coś w sklepie u prawdziwego Chińczyka. Kolejność losowa, serio.
Nowe technologie to szereg udogodnień dla singli. Czy też zagrożeń czyhających na wierność tych, którzy żyją w związku.
Tindera nie opiszę, bo nie mam. Widziałam u taksówkarza - oznaczał płomykiem czterdziestoletnią Beatę... nie do końca rozumiem... Jednak po tym jak opowiedział mi o psie i zobaczyłam galerię około czterdziestu selfie (różniły się tylko t-shirtem)...życzę mu, żeby ta lub inna Beata sprawiła, że jego konar zapłonie...
Instagram. Wszyscy piękni, z pasją i kolorowym życiem. Od gołych tyłkow przez umięśnionych gejów aż do potraw, akcji społecznych i memów.
Instagram crush - zwrot oblatany w wielu memach. Podobno każdy ma taką swoją platoniczną, instagramową a la miłość. Podobno wszystko jest fajne i zabawne...do póki ktoś nie kupi biletu na samolot ;)
Loguję się. Chyba się popsuł. 69 serduszek (polubień)... i co? Albański kolega odnalazł mój profil... Z prawej strony słyszę 69 to przypadek czy coś chciał Ci powiedzieć? Nie chcę wiedzieć.
Instagram, to wiadomości rozpoczynane od zdjęcia. Nigdy nie wiem czy je otwierać. Od lesbijek przez podróżnika, tureckiego pasjonata Polski (swoją drogą dużo wiedział) przez depresyjnych singli, komplementujących nastolatków (nie wiedziałam czy wyglądam młodo czy wziął mnie za m.i.l.f.) aż po mojego instagramowego lovera. To wszystko znalazłam w mojej skrzynce.
Ten ostatni mnie całkiem ucieszył. Kilka zdjęć, kilka wiadomości. Ostre, dobre poczucie humoru. Aparycja, która uratowałaby Titanica przed rozpieprzeniem się o lodowiec. Ta aparycja pewnie topi lód, albo przysparza lody jej posiadaczowi. W każdym razie... kolega zza wielkiej wody.
Załóż SnapChata.
Po niecałych (już nie pamiętam) 12 lub 24 godzinach, po serii wiadomości i smacznych zdjęć... dostaję zdjęcie fiuta. Przynajmniej we zwodzie... na drugi dzień przeprosiny. Snapchat jak się okazuje...jest chyba stworzony do wysyłania w świat swojej nagości... potwierdza to dwóch kolejnych. Panowie są prości - rano...zdjęcie porannej erekcji... tak na mnie działasz, nawet będąc tak daleko... :| tysiace czy setki kilometrów... zawsze to samo. I alkoholowe wyznania miłości, tęsknoty czy chęci przytulania. Pierdolenie. Odinstalowane.
To nie jest tak, że się przechwalam. Opisuję te kolorowe doświadczenia, bo nie każdy musi mieć wszędzie konto ;)
Facebook. Niby niewinny. Jednak i tu można potknąć się o stalkera. Na ki chuj są te zaczepki?! Ok, znam zaczepię - może porucham, ale przewlekłe zaczepianie bez niczego dalej staje się nudne. Nigdy nie wiem czy panom brakuje ikry, czy to im wystarcza...serio chłopaki, ale zastanawiam się czasem gdzie mieszkacie... chcialabym wysłać Wam moje sukienki, bo zdaje się, że chyba to ja powinnam nosić spodnie.
Owszem, mogłabym przejąć inicjatywę, ale o tyle o ile lubię damskie kształty, jestem przekonana, że w moim życiu może być miejsce tylko na FACETA, nie na nieśmiałą cipkę. Po co miałabym przejmować inicjatywę, skoro z każdą zaczepką tracę zainteresowanie..?
Tak czy inaczej życie mam aktualnie kompletne, szczęśliwe i względnie poukładane. Oczy szeroko otwarte. A sarkazmem dzielę jak troskliwa matka obiadem. Głodnych-nakarmić. Tyle mogę. Poziomu testosteronu im przecież przez Social Media nie podbiję ;)