wtorek, 30 czerwca 2015

Co ja mogę?!

Zaczynam dzień od "cześć, ładnie wyglądasz".

Dziękuję. Mały sukces, którego dzisiaj potrzebowałam. Szczególnie po tym jak wczoraj moje włosy postanowiły przypomnieć mi, że nie wszystko w życiu musi mi się układać. W międzyczasie okazało się, że kompletnie straciłam umiejętności. Mój makijaż nie chce wyglądać inaczej niż zrobiony z zamkniętymi oczami lub przez dziecko...

Zaraz po tym niby pozytywna informacja, a jednak zepsuła mi humor. Moje ulubione spodnie nie biegały ze mną. Fakt. Problem w tym, że pamiętają jeszcze zimowe kilogramy i nigdzie ze mną nie pójdą.

Przebieram się. Czwarty raz. Wychodzę.

Później z wizerunkowych katastrof już tylko dwie. W większych odstępach czasu. A że od rana mialam ich kilka zaczęłam się uodparniać. Ewolucja emocjonalna. Człowiek się łatwo adaptuje jednak.

Bo niby czemu miałabym się złościć, kiedy mężczyzna rozbawia mnie tak, że łzy atakują poranny makijaż. Przecież i tak go nie lubiłam. Makijażu. Nie mężczyzny.
Mężczyznę uwielbiam ;)

Ulewa pokrzyżowała zakupy? Co tam. Zostanę mis mokrego podkoszulka!

Pewnie, że byłam wkurzona. I sama nie wiem czy to napięcie przedmiesiączkowe czy karma.

Ale z drugiej strony... CO JA MOGĘ? :)
A skoro nie mogę to nie złoszczę się dłużej niż 3 minuty. W końcu moja złość deszczu nie zatrzyma...

P.s.: kiedy masz zły dzień...pomyśl, że na świecie są ludzie, którzy mają na ciele wytatuowane imię swojej/swojego ex ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz