Komunikacja zbiorowa łączy ludzi.
Za moim prawym uchem dwóch panów poznaje się od ponad godziny. Z przymusu, bo to było jedyne wolne miejsce.
Z wzajemnych pytań dochodzimy do matematyki. Tzn. oni dochodzą. Tzn. nie dosłownie.
Jeden ma 16 lat - rzekomo, a drugi o 10 więcej.
Ten młodszy z wcześniejszych dyskusji wnioskuje i mówi...a ja słucham mimochodem.
"Jeśli masz 26 lat, to znaczy, że jesteś z tą dziewczyną 4 lata. To ja Ci coś powiem. Szczerze. Przeszliśmy już na ty, więc chyba mogę. Słuchaj, jak mawiają Anglicy "put a ring on her finger". Kumasz?
Ring, jak Lord of the ring. Put a ring on her finger. Finger pewnie znasz z innych filmów".
Cisza. Mruk. Zero odzewu. Mija chwila. W milczeniu mija. Tak samo bezwiednie mija ta chwila, jak mijają nas za oknem latarnie i bilbordy. Na jednym z nich jest reklama środka przeciwbólowego. On, ten starszy, chyba właśnie dostaje migreny. Albo ma mały udar.
W końcu bełkocze coś, że jest ok między nimi. Między nim a tą bez pierścionka.
Młody: "i właśnie dlatego, że jest ok - ona na to czeka. A Ty jej tego nie dajesz.
I nawet jeśli jest super ok, to kiedy ona na Ciebie narzeka, to właśnie o to, serio".
Chcę się odwrócić i bić brawo.
Powstrzymuję się jednak.
Jest nadzieja w tej młodzieży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz