wtorek, 26 kwietnia 2016

Pierwsze randki

Jak poderwać kobietę... nie powiem Wam :) Na to nie ma jednej złotej metody. A nawet jeśli jest jej trzon, to i tak resztę trzeba modyfikować...

Randkowaniem można się zmęczyć. W pewnym momencie człowiek zaczyna już myśleć o zmianie pracy, żeby chociaż coś nowego o sobie opowiadać... pakiet pytań na ogół jest ten sam lub mocno zbliżony.

Może za wyjątkiem jednej randki, na której pan dyrektor handlowy jednej z motoryzacyjnych marek zapomniał, że nie rekrutuje mnie do pracy.
Chociaż z drugiej strony, pewne momenty tego spotkania były wyjątkowo wyczerpujące psychicznie. Może nawet bardziej niż praca.
Co lubisz. Czego nie lubisz. Jaki masz cel w życiu. Wymień 3 swoje zalety i 5 wad.
Kurwa! Pierwsza randka! Ostatnia z resztą. Koleś ewidentnie chciał po pierwszym spotkaniu dostać instrukcję obsługi... jak mawiają ludzie prości, acz konkretni: ni chuja!
 
Jeśli randka wynika z fizycznego pociągu, czyli nie jest randką w ciemno, a Tobie zależy żeby ją poznać... faktycznie dobrym pomysłem są miejsca, w których trudno się bzykać. To podobno ułatwia skupienie się na tym, co mówi. Pozwala zbierać kartki do instrukcji obsługi, zanim Twój wzwód wszystko uprości (a może skomplikuje?).
Na Boga! To wcale nie znaczy, że masz z nią bić rekordy przespacerowanych kilometrów! To się nie sprawdza w nieskończoność! Po pewnym czasie dziewczyny zaczynają się zastanawiać czy na randce odpalać endomondo i liczyć spalone kalorie czy może zwyczajnie nie wiesz jak się za nie zabrać.

Szacunek, czułość i troska. Owszem. Jednak co by nie mówiły feministki...potrzebujemy się też poczuć jak obiekt seksualny. Etap ładnych oczu przerobiłyśmy pewnie w podstawówce i teraz... teraz czas na inne komplementy.
 
Randka to nie maraton zdobywania wiedzy. To nie przesłuchanie. Jak mawia mój przyjaciel "na trzeciej randce trzeba wsadzić palce w cipkę" :D Nie wiem czy akurat tak i w tym momencie, ale faktycznie ta fizyczność musi się gdzieś pojawić w miarę szybko... Zanim ona nazwie Cię kumplem i zamknie w Friend Zone. A to strefa, z której wyjść trudniej niż z sekty...

Acz historia zna takie przypadki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz