piątek, 18 grudnia 2015

Priorytety

Komunikacja masowa. Tak, lubię duże fury ;)
Wysoki. Po trzydziestce, albo trzydziestce-piątce. Idzie pewnym krokiem. W drzwiach przepuszcza panie. Wygląda spokojnie. Oprócz spokoju na jego twarzy maluje się uśmiech. Jakieś spełnienie.
Siada. Prostuje dłonie na kolanach. Światła neonów za oknem błyskają, odbijając się od jego obrączki. Podnosi palce w górę. Podstawa dłoni pozostaje na udzie. Rozpościera palce i zerka na obrączkę. Głośno wzdycha. Ulatujące z niego powietrze zdmuchuje i uśmiech i spokój z jego twarzy.
Widzicie to? Typowy obrazek faceta chwilę po zdradzie. Mam nadzieję, że znacie go tylko z filmów.
Opada testosteron, endorfiny. Oksytocyna, jako hormon odpowiedzialny za poczucie przywiązania, błądzi w jego ciele.
I po co Ci to było? Pewnie zadaje sam sobie to pytanie. Możliwe, że seks był słaby, panna leżała jak martwa ryba lub ruszyło go sumienie. Wtedy pyta siebie o zdradę. Możliwe, że pospieszył się ze ślubem i właśnie o to pyta teraz swoje ja.
Piękni, młodzi i wykształceni. Oboje o siebie zazdrośni. Para jak z obrazka. W ramach gestu rezerwacji pojawia się pierścionek. Kiedy kilka lat później pojawiają się w ich małżeństwie problemy on mówi: "myślałem, że tak będzie ok. Zanim schowałem pudełko z pierścionkiem...ślub już był w połowie zorganizowany. A potem mierzyłem garnitur". Po jakiś 4 latach się rozwiedli.
Kolejna para. On z syndromem Piotrusia Pana, ona z syndromem Matki Polki. On wieczne dziecko. Ona zrobiła z niego ubezwłasnowolnioną, kompletnie uzależnioną od siebie, marionetkę. Ślub był na liście jej priorytetów. Nie znam ich. Jednak wieść o tym, że ślub wymusiła kilkukrotnym płaczem, jest powtarzana jak legenda miejska...
Ona zaborcza. I niczym zaborca grabiła znaczną część jego wypłaty. Nie miał źle. Dostawał kieszonkowe. Wróciła z wakacji. Bierzemy ślub! Pokaż pierścionek! Ha! Otóż pierścionka nie było. W czasie, kiedy ze swoich i jego pieniędzy płaciła za salę, orkiestrę i wymarzoną suknię...on zbierał na drogocenny pierścionek, który wskazała mu palcem w katalogu.
Zdążył przed ślubem.
Mają dziecko. Są razem. Może nawet są szczęśliwi. Tego im życzę.
Dwie kolejne pary. Różne historie i konfiguracje. Obie z dziećmi po jednej stronie i chęcią posiadania wspólnych dzieci po drugiej stronie. W jednym przypadku pada deklaracja ok, ja też, może kiedyś... W drugiej parze, chęć na kolejne potomstwo, jest tożsama z entuzjazmem świadka Jehowy wyrażanym w sprawie transfuzji krwi.
Brzmi jak trudności na horyzoncie.
Kolejni. Kilka lat razem. Decyzję o wspólnym M odkladali przez chyba rok. Zwyczajnie nie mogli się pogodzić w sprawie dom czy mieszkanie. Podjęcie decyzji, a raczej jej odłożenie w czasie ułatwiło im podpisanie umowy na wynajem mieszkania... tam mieszkali razem po raz ostatni.
Nie neguję związków. Jednak bawi mnie i przeraża jednocześnie, że ludzie są ze sobą, dzielą swoje dobre i gorsze dni, dach nad głową...ale nie mają pojęcia co jest dla nich nawzajem ważne.
Wszystkie przypadki powyżej...konflikt interesów. Kompromis rozumiany jako zrobię jak chce - będę miał spokój...
A już najlepiej pozwolę innym zrobić za mnie.

Związek to sztuka kompromisu, pewnie! Związek to Twoja strefa, Wasza i strefa "drugiej połówki".

Czy można tworzyć dobry, udany związek nie mając pojęcia co jest ważne, co jest priorytetem dla tej drugiej osoby? Jak i w czym ją wspierać jeśli się nie wie...?

Wiecie co jest ważne dla niej/dla niego? Wiecie? Czy założyliście? Bo to nie to samo...
Zawodowo, prywatnie, w dziedzinie pasji czy marzeń...co jest priorytetem?
Zapytajcie :)
Warto :) A i refleksje mogą być całkiem ciekawe :)
P.S.: emocja wywołana u pytanej osoby też jest niesamowita!
Spread love <3

1 komentarz:

  1. Jak będziesz miała dziecko, to będą pytali kiedy następne :p

    OdpowiedzUsuń