Żółta ławka. Dookoła mnie ptaki radośnie obwieszczają wiosnę. Dźwięki łaskoczą mnie z każdej strony. Są rytmiczne i są też i te chaotyczne. Piskliwe. I dźwięczne. Co jakiś czas trzepot skrzydeł przechodzi od uszu dreszczem przez resztę ciała.
Słońce. Delikatnie i ciepło całuje mnie w czoło. Czule muska lewy policzek. Ten sam, który chłodny wiatr karci za marzenia o lecie. Zmysły odbierają świat intensywnie.
Kiedy otwieram oczy widzę liście cebulowych kwiatów, którym jeszcze nie chciało się zakwitnąć. Słusznie. Noce są jeszcze mroźne. Na wszystko przyjdzie czas.
Sielanka?
Tak.
Kiedy otwieram oczy moje poczucie estetyki gwałci przystojny mężczyzna, który do czarnych butów dobrał białe skarpetki! Wiosna. Wpędza moje myśli na meandry estetycznych dramatów ciepłej części roku. I tak przed oczami stają mi przydługie paznokcie w klapkach. Skarpetki łączone z klapkami, zbyt krótkie szorty w zbyt dużych rozmiarach i...najgorsze: podłe bezrękawniki odsłaniające zlepione od potu frędzle włosów pod pachami, które obsmarowane talkiem zdają się imitować lodowe sople...
Dziękuję panu. Dziękuję także Tobie autystyczna wyobraźnio.
Dobrze, że optymizm niesie dla mnie także lepsze obrazki. Pozwolę sobie delektować się nimi przez chwilę.
Kawa. Maliny. Plaża. Muzyka w oddali. Krople potu spływające leniwie po rozgrzanym słońcem i lśniącym od oliwki ciele... uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz