poniedziałek, 6 lipca 2015

Być kobietą

Kapiel.
Z pianą. Oczywiście.
Peeling.
Po kąpieli krem przeciw zmarszczkom. Mówiłam już, że muszę się dużo uśmiechać, żeby nie wyglądać sukowato, prawda? To ma swoją cenę. Grzecznie aplikuję.

Balsam po opalaniu. Krem antycellulitowy.
Zerka na mnie odżywka do rzęs. Jestem niewzruszona.
Sięgam po próbkę jakiegoś rzekomo  naturalnego cudotwórczego olejku na blizny. Jedna, druga...
Z wymówką w spojrzeniu spoglądam na krem do biustu. Po ki chuj to kupiłam w ogóle?! Marketing.  Wrrr...
Durna baba.

Zerkam jeszcze na jagodowego krwiaka na mojej nodze i częstuję go czymś z apteki. Czymś, czego zakup kosztowal mnie przyjęcie spojrzenia "chłop panią leje??" i kilka złotych. Cóż, oby pomogło, bo kolejnego dnia nie ukarzę tyłka spodniami w 30-stopniowy upał!
Krem do ust. Do rąk. Do stóp mam koło łóżka. Praktycznie - żeby nie robić śladów na podłodze.

I niby na jakiej podstawie myślałam, że jestem niebrzydka czy odporna na reklamy?! I pomyśleć, że kiedyś Nivea i mydło wystarczały, aby być i czuć się piękną.

Durne babskie hormony!
Przecież muszę kogoś winić :p
Kleopatra idzie spać. Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz